
Ale o co całe to RODO?!
9 października 2020 Wyłączono przez kurier
Ale o co to całe RODO?!
Wszędzie słyszymy „nie wolno, bo RODO”, trzeba tak „bo RODO”, a w przychodni starszy pan zamiast Jan Kowalski nazywany jest Shrekiem, Muminkiem lub Tezeuszem (autentyczna historia z jednej z placówek w Polsce). Dlaczego? Tak, odpowiedź jest oczywista – bo RODO. Tylko czy to aby na pewno konieczne?
Może najpierw ustalmy fakty. Czym jest to osławione RODO? Pełna nazwa raczej nas zniechęci niż zachęci, ale nie poddawajmy się: Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych)
Teraz już wiemy dlaczego mówimy „RODO”, a nie używamy pełnej nazwy. Wprowadzenie przepisów unijnych wymusiło na Polsce nowelizację rodzimej ustawy o ochronie danych osobowych. Stąd właśnie tak wiele nowości, nieporozumień, niuansów oraz (niestety) absurdów.
Traktując ten pierwszy artykuł jako wstęp do zagadnień związanych z ochroną danych osobowych nieodzownym jest przytoczenie definicji „danych osobowych”. Będzie to ostatni suchy fakt prawniczy, potem zajmiemy się pokrótce tą zabawniejszą stroną RODO, którą sami dookoła siebie tworzymy.
Zgodnie z art. 4 RODO „dane osobowe” oznaczają wszelkie informacje o zidentyfikowanej lub możliwej do zidentyfikowania osobie fizycznej („osobie, której dane dotyczą”); możliwa do zidentyfikowania osoba fizyczna to osoba, którą można bezpośrednio lub pośrednio zidentyfikować, w szczególności na podstawie identyfikatora takiego jak imię i nazwisko, numer identyfikacyjny, dane o lokalizacji, identyfikator internetowy lub jeden bądź kilka szczególnych czynników określających fizyczną, fizjologiczną, genetyczną, psychiczną, ekonomiczną, kulturową lub społeczną tożsamość osoby fizycznej;
Na tym zakończmy prawniczy wstęp do zagadnienia, które będzie rozwijane w kolejnych numerach. Poniżej zaś kilka „perełek”:
- w pewnej miejscowości w Polsce zamknięto na 3 dni cmentarz, gdyż jego Administrator wystraszył się, że narusza RODO, ponieważ na nagrobkach były również dane osób żyjących (które postawiły sobie pomniki i wypisały na nich swoje imiona i nazwiska),
- pewien Pan zażądał usunięcia swojego numeru PESEL z ogólnopolskiej bazy powołując się na „prawo do bycia zapomnianym” wynikające z RODO.
Podczas gdy dwie pierwsze sytuacje możemy traktować w kategoriach półuśmieszków, tak trzecia jest już karygodna. Mianowicie w polskich górach miał miejsce wypadek autokarowy z udziałem dzieci. Wielu rodziców tychże dzieci nie mogło uzyskać informacji, do którego szpitala przewieziono ich pociechy. Pracownicy szpitala tłumaczyli to (tak, oczywiście!) RODO. Należy więc wskazać, że w sytuacjach nagłych, gdy np. „przetwarzanie (danych osobowych) jest niezbędne do ochrony żywotnych interesów osoby, której dane dotyczą, lub innej osoby fizycznej, a osoba, której dane dotyczą, jest fizycznie lub prawnie niezdolna do wyrażenia zgody” (art. 9 ust. 2 lit. C RODO) przepisy RODO nie znajdują zastosowania, a już żaden przepis nie zwalnia nikogo z myślenia i ludzkich odruchów.
W następnym numerze opowiem o zasadach RODO i o tym, jak pozbyć się raz na zawsze natrętnych telefonów z niepowtarzalnymi ofertami!